niedziela, 22 grudzień 2024

Szczytem marzeń dużej części fotografów jest „trzysetka dwa osiem”. Długie, jasne szkiełko, po przedłużeniu telekonwerterem – superdługie i nadal z przyzwoitym otworem względnym. No i kosztuje tylko tyle co wysokiej klasy reporterska lustrzanka. 400 mm f/2,8 oznacza więcej o zaledwie 100 mm, więc różnica niby nie jest duża. Ale w rzeczywistości to zupełnie inna bajka. Wystarczy wziąć ten obiektyw do ręki…

AF-S Nikkor 400 mm

Nie, nie do ręki, do rąk. Bo to już nie 3 kilogramy jak w jasnej trzysetce, a półtorakrotnie więcej. Naprawdę odczuwalne. Tamtym obiektywem byłem w stanie fotografować z ręki, a tu bez monopodu było mi naprawdę ciężko. Natomiast przy statycznych motywach zaczyna obowiązywać zmieniona forma fotograficznego przykazania „dobry statyw to ciężki statyw”. Tu brzmi ono: dla „czterysetki dwa osiem” nie ma statywu zbyt ciężkiego. Do dużej masy obiektywu dochodzą bowiem jego rozmiary, a więc mamy spory moment bezwładności i zwiększoną wrażliwość na podmuchy wiatru. W dodatku kompanem tego typu optyki nie bywa Nikon D3100, a coś jednocyfrowego, z porządnymi gabarytami i ciężarem.

AF-S Nikkor 400 mm 3AF-S Nikkor 400 mm 4

Optyczne wnętrze obiektywu tworzy 14 soczewek, w tym trzy niskodyspersyjne ED. Jeden z tylnych elementów pokryto nanokrystalicznymi warstwami przeciwodblaskowymi.

 

AF-S Nikkor 400 mm 5

Osłona przeciwsłoneczna została zaprojektowana jako dwuczęściowa. Jednym z powodów tego niezbyt wygodnego rozwiązania jest stosunkowo nieduża odległość przodu obiektywu od mocowania statywowego – dłuższej osłony nie dałoby się założyć odwrotnie, do transportu. Ale w zamian mamy możliwość używania tylko jej połówki. Wśród sprzętowców z Nikon Polska nie ma zgody co do technologii wykonania osłony przeciwsłonecznej: to naprawdę włókno węglowe czy tyllko podróbka? Przedniego kapturka oczywiście nie przewidziano – nic dziwnego przy średnicy przodu obiektywu rzędu 16 cm. Jest za to znany z innych konstrukcji tej klasy tekstylny, wyściełany, głęboki kaptur.

 

Planując zakup statywu i głowicy pod taki zestaw, założenie udźwigu co najmniej dwukrotnie większego niż teoretycznie potrzeba jest rzeczą oczywistą. A i tak – jeśli to tylko możliwe – należy korzystać ze wszystkich możliwych wspomagaczy: dodatkowej podpórki mocującej przód obiektywu do statywu, wężyka spustowego, samowyzwalacza, wstępnego unoszenia lustra albo funkcji opóźnienia ekspozycji. Jest też oryginalna funkcja systemu stabilizacji, przeznaczona właśnie do zastosowań statywowych. Nikoniarze znają opcje Normal/Active przeznaczone do redukcji drgań rąk czy pojazdów, z których się fotografuje. A tu na panelu sterowniczym napotykamy suwaczek z oznaczeniami Normal/Tripod. Ten drugi tryb jest nastawiony na redukcję drgań o mniejszej amplitudzie, ale też o większej częstości niż te występujące przy fotografowaniu z ręki lub z monopodu. Dla tych zastosowań albo przy fotografowaniu ze statywu z „luźną” głowicą należy stosować ustawienie Normal. Przy tym ciekawostka: nikonowskie „czterysetki” ominęła pierwsza wersja systemu VR. Poprzednik testowanego obiektywu nie był stabilizowany, a tu trafiła od razu druga generacja stabilizatora, obiecująca skuteczność na poziomie 4 działek czasu. O ile obiektyw 300 mm f/2,8 w zasadzie trzymał ten poziom, to „czterysetka” już nie bardzo. Przy zdjęciach z ręki nie uzyskiwałem więcej niż 3 działki oraz 3,5 działki, fotografując z monopodu. Wynik i tak więcej niż dobry, lecz lekki niedosyt pozostaje. Pocieszać się można tym, że nawet przy przeciągnięciu czasu ekspozycji o 6 działek poza zasadę odwrotności ogniskowej, czyli do czasu 1/6 s, nadal wykonujemy ponad połowę zupełnie nieporuszonych zdjęć – z monopodu oczywiście. 

AF-S Nikkor 400 mm 1

Najnowszy dwukrotny telekonwerter ma monolityczną, metalową obudowę, lecz z tyłu brak mu uszczelki podwyższającej szczelność połączenia z aparatem.

 

AF-S Nikkor 400 mm 2

AF-S Teleconverter TC-20E III to pionierska na skalę światową konstrukcja, zawierająca soczewkę asferyczną.

 

Obsługa obiektywu jest w miarę komfortowa, o ile określenie to w ogóle pasuje do współpracy z takim potworem: 4,6 kg żywej wagi i pół metra długości (z założoną dwuczęściową osłoną przeciwsłoneczną). Bardzo szeroki pierścień ostrości ma stopniowaną średnicę, więc łatwo znaleźć najwygodniejsze dla siebie miejsce jego obracania dwoma lub trzema palcami albo tylko kciukiem. Bo opór ruchu jest znikomy, jak dla mnie wręcz za mały. Trochę problemów sprawia też korzystanie z przełączników na panelu sterowania. Jest tam pięć bardzo podobnych suwaczków, więc bez kontroli wzrokowej to trochę loteria. To jednak drobnostki w porównaniu z samym dźwiganiem i transportem tego obiektywu. Ale od niektórych jeszcze więcej wysiłku będzie wymagało wydłubanie z kieszeni ponad 35 000 zł na sam zakup. Inna sprawa, że to „szkiełko” trafia głównie do agencji fotograficznych, więc szary zawodowy fotograf niezbyt często musi zmagać się z tym problemem.

AF-S Nikkor 400 mm 6

Korpus obiektywu to wyłącznie metal, konkretnie stop magnezu. Uszczelnienia? Oczywiście! Tu pokazałem obiektyw z dołączonąnie dużą , zgrabną stopką monopodową. Podstawową stopkę, zapewniającą solidniejsze pr zyleganie do dużej płytki statywowej, oraz dobry chwyt dla dłoni noszącej obiektyw widzimy na zdjęciu w nagłówku artykułu. Ta otrzymywana w komplecie z obiektywem dodatkowa stopka od różnia „ czterysetkę ” od „trzysetki”. Zresztą nie tylko ona, ale też kuferek. Do „trzysetki” Nikon dodaje tylko półsztywny futerał.

AF-S Nikkor 400 mm 7a

Pozycja autofokusa A/M w momencie premiery obiektywu (lato 2007, razem Nikonem D3) była nowością w nikonowskiej optyce pro. W amatorskiej nie. Limiter odległości to rzecz oczywista w tej klasie obiektywów. Dwa najniższe suwaki służą do obsługi dodatkowych przycisków autofokusa umieszczonych tuż przed pierścieniem ostrości. Możemy wybrać zadanie dla nich: blokadę ostrości, aktywację autofokusa albo przy wołanie zapamiętanego dystansu ostrości. Najniżej położnym suwakiem decydujemy o dźwiękowej sygnalizacji użycia tych przycisków.

AF-S Nikkor 400 mm 8

Pierścień ostrości ma szerokość ponad 7 cm i dwie różne średnice. Połączony jest on ze skalą odległości za pośrednictwem przekładni dwukrotnie zwalniającej. Również pierścieniem – typowo dla najdłuższych Nikkorów – aktywuje się system stabilizacji obrazu. Nie jest to może najwygodniejsze rozwiązanie, choć z drugiej strony dodanie szóstego suwaka na panel sterowniczy też nie byłoby dobrym pomysłem. Na zdjęciu widać tak że jeden z dwóch uchwytów paska pozwalającego nosić obiektyw (z aparatem, a nawet dołączonym złożonym monopodem) poziomo na ramieniu. To chyba najwygodniejsza z metod transportu. Szufladka z gwintem do wkręcania filtrów 52 mm znajduje się tuż przed mocowaniem bagnetowym.

AF-S Nikkor 400 mm 9

Szufladka z gwintem do wkręcania filtrów 52 mm znajduje się tuż przed mocowaniem bagnetowym.

 

Jakość obrazu

Ostrość
Z przyjemnością zawiadamiam, że obiektyw powtórzył osiągnięcie Nikkora 300 mm f/2,8 VRII, któremu nie była potrzebna tabelka z wartościami rozdzielczości obrazu dla poszczególnych przysłon na środku i brzegu klatki. Powodem był tam i jest też teraz fakt, że w każdej z komórek tabeli musiałbym umieścić tę samą wartość, co niweczy sens jej tworzenia. W wypadku testowanej „czterysetki” wartością tą jest 2700 lph (linii na wysokości kadru) w przypadku JPEGów z aparatu (Nikona D3x) i 2800 lph dla RAWów. Wynik celujący, a zachwyca zwłaszcza dla pełnego otworu przysłony. Jednocześnie nawet przymknięcie do f/16 daje tylko nieznaczne zmiękczenie zdjęć, ale rozdzielczości jako takiej nie obniża. Na RAWach dostrzec można słabo widoczne ślady aberracji chromatycznej, a i to tylko przy przymkniętej mocniej przysłonie. Z JPEGów aparat oczywiście skutecznie tę wadę usuwa. Innych niedociągnięć obniżających ostrość obrazu nie dostrzegłem. Szóstka!

AF-S Nikkor 400 mm 10

800 mm i pędzący skuter wodny to duże wyzwanie dla autofokusa. Dla Nikona D3x zbyt duże, bo przeważnie nie nadążał, pomimo współpracy z bardzo szybkim, godnych głośnych pochwał napędem AF obiektywu. Przy takich motywach znacznie lepiej sprawdzałby się D3s albo – jeszcze lepiej – D4.

 

AF-S Nikkor 400 mm 11

Portret ,,czterysetką’’ na pięciometrowej łódce to nie najlepszy pomysł, ale jak trzeba, to można. Minimalna odległość ogniskowania tego obiek tywu wynosi 2,8 m, co pozwala nawet na bardzo ciasne ujęcie twarzy dziecka. Tylko nie próbujmy w takich warunkach pracować ot wartą przysłoną, gdyż głębia ostrości nie ma w tedy nawet jednego centymetra. Sam przymykałem do f/6,3. Ciekawostką jest spory minimalny otwór przysłony, f/22. Spodziewałem się możliwości przymknięcia silniejszego co najmniej o działkę.

 

AF-S Nikkor 400 mm 12

Sam obiektyw, przysłona f/2,8. Winietowanie widać wyraźnie, choć przy tle takim jak niebo łatwo zauważyć nawet znacznie słabsze liczbowo ściemnienie obrzeży klatki.

 

AF-S Nikkor 400 mm 13

Bez telekonwertera, otwarta przysłona. Plastyka nieostrości na wysokim poziomie: bez rozdwajania krawędzi, choć w lekko nieostrych źdźbłach trawy widać trochę „nerwowości”.

 

Tak wysoko nie mogę jednak ocenić obiektywu uzupełnionego najnowszym firmowym telekonwerterem o krotności 2. Ostrość środka klatki niby wygląda identycznie, ale obraz jest wyraźnie bardziej miękki, zwłaszcza przy otwartej przysłonie. A w tej konfiguracji obiektyw nieczęsto będzie przymykany, bo to przecież ogniskowa 800 mm i jasność f/5,6. Pole do manewrowania czasem i przysłoną jest więc niewielkie. Zauważalnie słabiej niż środek wyglądają brzegi kadru. Wykazują one 2500 lph na JPEGach i o 100 lph więcej na RAWach, lecz tylko przy przysłonach f/5,6-8. Dla mocniejszych przymknięć przepuszczenie zdjęć przez surowy format nie pomaga. A na dodatek wydobywa naprawdę sporo aberracji chromatycznej. Dobrze, że JPEGi zupełnie tego nie uwidoczniają. W sumie to pogorszenie jakości zdjęć nie dziwi zbytnio, ale też nie razi. 800 mm to już naprawdę bardzo „wyciągnięta” ogniskowa, przy tym uzyskana z udziałem telekonwertera, co w istotnym stopniu usprawiedliwia takie wyniki. Jednak patrząc obiektywnie, i tak należy je zakwalifikować do grupy bardzo dobrych.

AF-S Nikkor 400 mm 14

Tak długą optyką zdjęcia wykonujemy przeważnie z dużych odległości. Pamiętajmy więc, że na ostrość obrazu oraz sposób oddania nieostrości spory wpływ ma stan atmosfery przed i za obiektem. Zwłaszcza w przypadku motywów takich jak ten, gdzie do drgającego nad rozgrzanym pasem startowym powietrza dokładają się strugi gorących gazów spalinowych. Niemniej efekty rozmycia tła mogą być w tych warunkach całkiem interesujące. Zdjęcie wykonane z użyciem telekonwertera, otwarta przysłona.

 

AF-S Nikkor 400 mm 15

Ogniskowa 800 mm, przysłona f/5,6. Prawie nie kiwało, ale by złapać tę omegę w ciasny kadr, musiałem poświęcić kilka klatek. Podczas fotografowania z łódki znac znie efek t y wniej kadruje się z ręki, bo jakikolwiek statyw przenosi na aparat bujanie kadłuba, którego nie możemy kompensować ruchami naszego ciała. Jeśli jednak chcemy odciążyć ręce za pomocą statywu, to jakimś rozwiązaniem jest wtedy „luźna” głowica. Wycinek zdjęcia pokazuje, że po dołączeniu telekonwertera „czterysetka” nie należy do obiektywów z gatunku Novacula. Zwłaszcza przy otwartej przysłonie.

 

AF-S Nikkor 400 mm 16

AF-S Nikkor 400 mm 17

Bez telekonwertera, środek i odległy od niego brzeg kadru, dla przysłony otwartej i przymkniętej do f/5,6. Studyjny test na tablicy z kreskowymi wzorami nie wykazał tak dobrze widocznej poprawy jakości obrazu po przymknięciu przysłony. Rzecz dotyczy głównie kontrastu, ale i rozdzielczość wygląda trochę lepiej.

AF-S Nikkor 400 mm 18

AF-S Nikkor 400 mm 19

Obiektyw z telekonwerterem nie tworzy zdjęć tak ostrych, jak bez tego „przedłużacza”. Przymykanie przysłony pomaga tylko niewiele. Widoczny poniżej szeroki kadr, wykonany przy ,,normalnej'' ogniskowej 43 mm, pokazuje, jak wąsko w porównaniu z nią widzi optyka 800 m m. A to jeszcze nie koniec, gdyż pełnoklatkowe Nikony dysponują czymś w rodzaju cyfrowego telekonwertera, wykorzystującego wyłącznie pole widzenia obiektywówniepełnoklatkowych. Ten dodatkowy „crop” daje kąt widzenia odpowiadający ogniskowej 1200 mm. Prezentuje go drugie ze zdjęć poniżej.

 

AF-S Nikkor 400 mm 20

AF-S Nikkor 400 mm 21

Winietowanie
W tej konkurencji obiektyw już nie jest wzorowy, gdyż przy otwartej przysłonie prezentuje dość ostre ściemnienie naroży kadru o 1 EV. Z tym że przymknięcie przysłony o działkę daje niemal zupełną likwidację winietowania. Identycznie działa redukcja winietowania wbudowana w pełnoklatkowe Nikony, choć tu zadowalający efekt uzyskamy dopiero przy użyciu najwyższego stopnia intensywności działania tego wspomagacza. Piątka.

Zestaw z telekonwerterem sprawia mniej kłopotów, gdyż dla otwartej przysłony charakteryzuje się winietowaniem łagodniejszym i słabszym (około 2/3 EV). Dla usunięcia ciemniejszych rogów klatki wystarczy lekko przymknąć przysłonę – o działkę to aż nadto, ewentualnie skorzystać ze średniego (a nawet niskiego) stopnia usuwania winietowania. Piątka z plusem.

Dystorsja
Żaden problem: półprocentowa „poduszka” dla obiektywu bez telekonwertera i o tej samej intensywności „beczka”, pojawiająca się po jego dołożeniu. Te zniekształcenia w praktyce są zupełnie niewidoczne. Piątka z plusem!

Pod światło
Blików praktycznie brak – dosłownie pojedyncze dostrzec można dla mocno przymkniętej przysłony i słońca w kadrze. Jednak zarówno w towarzystwie telekonwertera, jak i bez niego, obiektyw tworzy rozświetlenia wokół źródła światła. Są one całkiem spore i przyznam, że się ich nie spodziewałem. Co wcale nie przeszkadza mi ocenić tu obiektyw, również w towarzystwie konwertera, na piątkę z minusem.

Podsumowanie
Tego można się było spodziewać. Skoro już długi, jasny obiektyw kosztuje fortunę, to musi być bardzo dobry. Albo jeszcze lepszy, czego przykładem jest nikonowska „czterysetka”. Obok bardzo wysokiej i równej w całym kadrze ostrości obrazu oraz znikomej dystorsji, ma on też cechy na niższym niż wspaniały poziomie: wyraźne winietowanie dla otwartej przysłony oraz dość niespodziewane, choć wcale niedrażniące rozświetlenia przy zdjęciach pod ostre światło. Co jednak w żadnym razie nie pozwala obniżyć oceny tego obiektywu poniżej poziomu „znakomity”. Tak różowo już nie jest pod dodaniu telekonwertera. Bo nawet ten nowatorski konstrukcyjnie „przedłużacz”, wyposażony w asferyczną soczewkę, nie pozwala na utrzymanie przy 800 mm poziomu jakości z 400 mm. Lecz różnice (pojawiające się wyłącznie w ostrości) są na tyle nieduże, że nikonowski zestaw 400 mm + TC w pełni zasługuje na ocenę bardzo dobrą.

Tekst i zdjęcia testowe: Roman Zabawa